Ostatnie tygodnie spędzam na szyciu dla innych. Dla rodziny, dla bliskich , dla dalszych bliskich, dla zaprzyjaźnionych, jak i im przyjaznym. Chyba chciałam sprawdzić jak to jest szyć pod presją czasu rzeczy, do których moja szyciowa natura nie czuje do końca mięty… Bo, pozwólcie, że Wam wytłumaczę : mięta występuje wyraźna, gdy przykładowo szyję nową sukienkę z wyśnionej tkaniny i już oczyma wyobraźni widzę się w niej na wiosennym spacerze. Wiatr muska mi te wszystkie rąbki, szwy i odszycia. Chce się szyć, niczym torpeda – a sen i jedzenie schodzą na dalszy plan. Czyż nie ? 🙂 A szyjąc dla kogoś – realizujemy po prostu jego wizję. Nie naszą . Nam pozostaje jedynie podporządkować się wymaganiom „innych” i starać się być jak najlepszym rzemieślnikiem.
Tak więc ( tak, wiem – nie powinno się rozpoczynać zdania od ” tak więc” – mamusia za młodu karciła! ) realizuję w tej chwili kilka projektów dla innych. Nie jest lekko, bo czasu mam naprawdę jak na lekarstwo a i siły witalne najzwyczajniej chwilami opuszczają. Ale działam ! I mimo, że łatwo nie jest – cieszą mnie te kolejne wyzwania i uczą. Uczą cierpliwości i pokory, gdy szyję coś nowego – a nie jest to dla mnie , i wiem , że musi być doskonałe. Bardziej doskonałe aniżeli sama doskonałość. Czasem z tej całej chęci perfekcjonizmu wychodzi oczywiście totalnie odwrotne. Ha – taki chichot losu po prostu.
Ale wracając do tematu dzisiejszego wpisu- rzeczy dla bliskich szyje się po prostu z serdecznością. To ma inny wymiar, aniżeli szycie dla siebie. Szycie ” do lustra”. A już szczególnie raduje ogromnie, gdy adresat pochwali i doceni nasze starania. Tak było właśnie w przypadku szycia dla mojego Dziadka. Dziadek jest nieco większych gabarytów i ciężko jest mu znaleźć odpowiednie części garderoby w sklepach. Potrzebował najbanalniejszych – jak piżama. I wiecie co – na podstawie zakupionej jakiś czas temu jednej jego piżamy uszyłam mu drugą 🙂 Złamałam cały szereg krawieckich zasad odrysowując wykrój od istniejącego już, w dodatku dzianinowego ubrania, no ale sami rozumiecie – siła wyższa. A Babcia mówi, że piżama jest tak ładna, że nawet bardziej jako cienki dresik się nada. No cóż – Dziadek zdecyduje sam, w jakich okolicznościach przyrody będzie ją nosił 🙂
A teraz nieco techniki – mimo, że krój piżamy to bułka z masłem, w dodatku zszywany w całości na overlocku, to prostotę tę spróbowałam zrekompensować maksymalnym dopieszczeniem detali. Więc jest i kieszonka z dekorem a’la skóra ( a to papier w rzeczywistości), a dekolt wykończyłam jak rzadko kiedy -przykrywając szwy lamówką. Estetycznie to wszystko wyszło – tak mi się zdaje 🙂
Dół próbowałam wykończyć podwójną igłą, ale coś się nie dogadałyśmy i stanęło na elastycznym trzynitkowym. Ale biorąc pod uwagę, że zarówno nogawki jak i rękawy są raczej mocno szerokie – ten ścieg zdaje tu egzamin.
A zupełną nowością było dla mnie przyszycie gumy overlockiem. Zgrabnie to wyszło. I szybko – to duża zaleta. Gorzej jeśli obwód spodni nie pasowałby do adresata. Trochę więcej zachodu z poprawkami aniżeli z prostym wciąganiem gumy w tunel.
A tu prezentacja oryginału. Znajdź różnice. No dobra- żadna to kopia, to luźna interpretacja więc różnic aż nadto 🙂
A czy Wam zdarza się szyć dla bliskich ? Ale nie tylko prezenty , podarunki, lecz również na ich prośbę ? Jak do tego podchodzicie? Chętnie poczytam o Waszych doświadczeniach w tym temacie 🙂
Pozdrawiam Was ciepło,
Natalia